czwartek, 25 kwietnia 2013

Komiksowe miasto

Tak jak pisałam, obiecana niespodzianka. Kilka zdjęć z miasta, które zwiedzaliśmy z Zelem ostatnimi czasy za bardzo małe pieniądze. Bardziej szczegółowa relacja za kilka dni, na razie "komiksowe" impresje..


Wolverine :)

:)

TIMMY!

PRAWIE ułożyliśmy budynek... Prawie :)

To graffiti nagle wyrosło nam przed oczami!

środa, 17 kwietnia 2013

Takie tam gdybanie

Słodkości z londyńskiej ulicy :)
Pogoda ustabilizowała się na tyle, że można już powoli zacząć myśleć o wakacjach. Wszystkich, którzy mogą wziąć urlop w maju albo czerwcu będę do tego gorąco namawiać - tak samo, jak do podróżowania we wrześniu. Dla pojemności portfela i własnej wygody warto mijać sezon turystyczny.

Na następną notkę zapraszam 25 kwietnia. Co w niej będzie? Niespodzianka :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Heide Park - relacja

Było nas pięcioro. Maciek i Ola, nasi kierowcy (chociaż Ola w końcu nie dotknęła kierownicy ;), ja, Marta i oczywiście Zel. Warto wspomnieć, że samochód Maćka jest na gaz, więc koszty paliwa były nieco mniejsze. Ale nawet jeśli - i tak zdecydowalibyśmy się jechać do Soltau samochodem. Jest o wiele wygodniej.


Google Maps.


Pierwszy łyk wody na Niemieckiej Ziemi ;)
Ruszyliśmy z Poznania około godziny 11 i już o 17 byliśmy w Hannoverze - ale to głównie dlatego, że Maciek dociskał gaz do dechy. Tuż przed granicą zatrzymaliśmy się na dłużej, by zatankować do pełna. Zrobiliśmy to z dwóch powodów - po pierwsze, bo wydawało na się, że jest nieco taniej. Po drugie - wcale nie tak łatwo o gaz LPG na niemieckich stacjach (nam nie udało się znaleźć nic w okolicach Soltau), a i potrzeba specjalnej przejściówki, żeby zatankować (ponoć tylko w niektórych miejscach, jednak woleliśmy nie ryzykować i pożyczyć od znajomego).





Szybki odpoczynek w hostelu i Zel może ruszać na łowy!
Przyznam, że gdybym miała więcej pieniędzy i czasu, po drodze wstąpiłabym do Berlina. Uznaliśmy jednak, że jest na tyle blisko granicy, że jak kiedyś najdzie nas ochota, to po prostu tam pojedziemy, tymczasem celem naszej wycieczki był Heide Park.







Pasaż w Hannoverze
W Hannoverze spędziliśmy jedną noc. Spaliśmy w Bed 'n' Budget Hostel Hannover, całkiem przyjemnym miejscu. Cena była niezła, recepcjonistki pomocne, a pod samym hostelem nie tylko przystanek autobusowy, lecz także jakiś okoliczny festyn. Pech chciał, że zamknął się, gdy już byliśmy gotowi do wyjścia...


 W Hannoverze jest co oglądać, uwierzcie. Ale Niemcy to cywilizowany kraj - sklepy są otwarte do 19, 20, nie do 22 albo 23 jak w Polsce. Tak więc, pojechaliśmy do centrum, przeszliśmy się podziemnym pasażem, który wyglądał jak lotnisko, obejrzeliśmy dworzec. Szybkie zakupy i powrót do hotelu, żeby odpocząć przed porannym wyjazdem do Heide Parku. Cóż, Hannover był tylko przystankiem, aby odpocząć. Wielka szkoda...






Heide Park od środka.
Wstaliśmy bladym świtem (pewnie ósma rano... ;) żeby jak najwcześniej dojechać do Soltau. Niestety, GPS niezbyt nam pomógł i krążyliśmy po okolicach, nie mogąc znaleźć dojazdu do parku. Kilkadziesiąt minut, milion znaków, jedna rozmowa z panią w recepcji hotelu i w końcu dotarliśmy do krainy rollercoasterów...





Zel at his finest...


Element architektury w parku
 W Heide Parku słychać dwa języki - niemiecki oraz polski. Naszych rodaków jest tam wręcz zatrzęsienie, nie tylko jako zwiedzających. Kiedy my tam byliśmy, w parku pracowało czworo polaków, spotkaliśmy każdego z nich ;)

O ile w organizacji parku widać niemiecką precyzję (nie będziesz wsiadał do kolejki z torbą, przechowamy ją dla ciebie!), to irytuje... palenie. Niemcy palą wszędzie, również w zatłoczonych kolejkach w pełnym słońcu.


Nie ufajcie misiowi. Po prostu nie.

Nocować można w samym Heide Parku (a i ceny za ten hotel nie są wcale tak wysokie), ale w okolicy Soltau jest parę miejsc noclegowych. My, po zamknięciu ruszyliśmy do Bispingen, , gdzie zjedliśmy wursta, a potem pojechaliśmy do Landhaus Eickof - na prawdziwą, spokojną, niemiecką wieś.

Z ciekawostek - Bispingen ma jakieś 7000 mieszkańców, a są tam knajpy, kawiarnie, McDonalds, sklepy z grami komputerowymi, basen, całoroczny stok narciarski... Wyobraźcie sobie coś takiego w porównywalnie większym, polskim miasteczku.



Warunki, jak za cenę 90 euro były super, a rano dostaliśmy  prawdziwe śniadanie, nie tosty z dżemem. W dodatku niczego nam nie żałowano, a wystrój pensjonatu był dopracowany do perfekcji. Jasne, widać było, że wszystko wokół jest stare, ale zadbane i czyste. Za przykład niech posłuży fakt, że wynajęłam pokój pięcioosobowy, a dostaliśmy apartament z łazienką, kuchnią, dwoma sypialniami i salonem.

Tam też piłam najgorszą wódkę na świecie, ale to już zupełnie inna opowieść...

Cóż, z samego rana znowu ruszyliśmy do Parku, wieczorem do pensjonatu, zaś następnego dnia wróciliśmy do Warszawy.

W skrócie:


Dojazd:
Poznań-Hannover-Soltau-Warszawa - ok. 150 złotych za osobę (wliczając opłaty za autostradę)
Noclegi:
Noc w Bed'n'Budget Hannover - ok. 80 złotych
Dwie noce w Landhaus Eickof - 162 złote za osobę.
Bilet do Heide Parku - około 170 złotych.

Razem: ok. 570 złotych za pięć dni + wyżywienie.

Dałoby się taniej. Przede wszystkim, jadąc na jeden dzień - oszczędza się wtedy jeden nocleg i kilkanaście euro za różnicę między wejściówkami, więc da się zejść do około 500 złotych za cały wyjazd. Tak więc, jeśli jesteście w stanie tyle odłożyć, macie samochód i czwórkę przyjaciół, a także podstawową znajomość angielskiego lub niemieckiego - polecam :)

Wycieczka do Heide Parku

Heide Park - co to jest?

www.wycieczki.fregata.pl


Z moich obserwacji wynika, że to miejsce, gdzie niemieckie dzieci, poprzez skoki adrenaliny, tracą zdolność empatii. I chociaż to oczywiście żart, coś w tym jest.

Heide Park to największy w północnych Niemczech park rozrywki, gdzie w sezonie przybywają tłumy ludzi z całej Europy. Niech nie zwiedzie was jego kiczowata otoczka i te wstrętne, plastikowe misie ubrane w przeróżne stroje. Rzecz w tym, że taki park rozrywki ma być zarówno dla rodziców, jak i dla dzieci.



www.eurotours.pl

Tak więc, w Heide Parku możecie pójść całą rodziną na bitwę, gdzie wsiadacie do statków i staracie się zebrać jak najwięcej punktów, strzelając do przeciwników z armatek wodnych - super sprawa na ochłodę w upał. Gdy potrzeba wam większych wrażeń, odstójcie swoje w kolejce na Collosusa - rollercoaster o wysokości 60 metrów. Zapewniam, serce może stanąć, zważywszy na to, że kolejka zbudowana jest z drewna, a jedynym, co was trzyma w wagoniku jest cienki pasek. Jeśli się zmęczycie, możecie trochę posiedzieć w salonie gier, czy też pojechać ciuchcią dookoła parku.


Cóż, prawda jest taka, że nawet te mniejsze atrakcje, które pojawiają się czasami sezonowo w Polsce - czyli jakiś bujający się statek, albo zwykła karuzela linowa, przy odpowiednim tuningu naszych niemieckich sąsiadów, potrafią dać w kość. Przynajmniej nam - nieprzyzwyczajonym do takich emocji polakom. Niemieckie dzieci, siedzące obok nas w wagonikach wydawały się znudzone szybkością i wysokością. Nic dziwnego - pewnie jeżdżą do Heide Parku co roku...


Ile to kosztuje?


Ceny biletów zaczynają się od 31 euro za karnet jednodniowy i 41 za dwudniowy, jeśli oczywiście kupimy je online, na przykład za pośrednictwem tej strony.  
Polecam tę opcję - zwykle pod parkiem są długie kolejki do kas, a dzięki temu uda nam się ich uniknąć. Wiedźcie, że nastoicie się jeszcze w parku... I chociaż kolejki idą całkiem sprawnie i są dobrze pomyślane, to i tak trzeba się liczyć z tym, że trochę czasu spędzimy na nogach.

Pytanie - na jeden, czy na dwa dni?

Nie oblecicie wszystkiego w jeden dzień, zapewniam was. A skoro już się tłuczecie tyle kilometrów do Niemiec, to chyba lepiej się dobrze zabawić, prawda?

Co jeszcze kosztuje?

Na przykład parking. W zeszłym roku było to 5 euro za dzień - tyle zapłacimy w Polsce za cztery godziny parkingu w Złotych Tarasach. Tak więc, wydaje się to dość śmieszną kwotą...
W Niemczech, w porównaniu z Polską nie jest tak drogo, ale nawet w Polsce, na dworcu czy lotnisku ceny skaczą jak szalone. Wiadomo - nie masz alternatywy. Nie pójdziesz do Lidla po wodę za 10 centów. Dlatego lepiej przygotować prowiant na cały dzień, niż stołować się w knajpach w Heide Parku. A jeśli będziecie korzystać z atrakcji parku tak, jak należy, to nie będziecie mieć czasu, by zgłodnieć.


Jak się tam dostać?

Z biurem podróży.

Oczywiście, można skorzystać z ofert biur podróży. Sunkiss TravelOdra TravelEuroTours, czy Neckermann - to tylko niektóre z firm, dzięki którym naszym jedynym wysiłkiem związanym z organizacją wyjazdu będzie przelanie odpowiedniej kwoty na czyjeś konto. Ale, jeśli ktoś z was, tak jak ja, uczulony jest na grupowe wyjazdy, niech rozważy inną opcję.


Pociągiem

PKP oferuje nam podróż z zaledwie jedną przesiadką w Hannoverze, a dojazd zajmuje 13 godzin. Niestety, koleje polskie strzegą cen za bilety zagraniczne jak jakiejś tajemnicy, więc ciężko mi powiedzieć, jak to będzie wyglądać cenowo. Znalazłam informację, że to około 120 euro w jedną stronę, jednak nie jest to cena ze strony pkp, a jakiejś wyszukiwarki połączeń.

Autobusem

Kolejną opcją jest skorzystanie z Polskiego Busa. Przy odpowiednim szczęściu, uda nam się znaleźć bilety do Berlina w śmiesznej cenie. A nawet jeśli nie, to wątpię, by ceny za pociąg mogły się w ogóle równać z PB...
A z Berlina? Tutaj trzeba łapać pociąg albo bus. I zmartwię was - prawdopodobnie nie uda wam się dojechać bezpośrednio i będziecie musieli się przesiadać w Hannoverze.

Wszystko wskazuje na to, że prócz wycieczki zorganizowanej, najlepszą opcją będzie samochód. I w ten właśnie sposób my jechaliśmy do Heide Parku. A o tym, jak wyglądała nasza podróż ze szczegółami tutaj.

czwartek, 28 marca 2013

Merry go round

Z czym wam się kojarzą wesołe miasteczka?

www.mmlublin.pl
Bo mi niegdyś kojarzyły się tylko i wyłącznie z Rabkolandem. Ojciec zabrał tam mnie i moją siostrę w któreś wakacje, prawdopodobnie łudząc się, że to coś więcej niż te budy, które sezonowo rozstawiają się na Bemowie albo Targówku. Wychodząc z Rabkolandu, nazwał to miejsce badziewnym, będąc chyba bardziej zawiedziony, niż ja i siostra. Nam te chyboczące się kolejki w zupełności wystarczyły...

W Polsce brak wesołych miasteczek z prawdziwego zdarzenia, do jakich chodzą na randki bohaterowie amerykańskich filmów. Swego czasu Michael Jackson chciał budować takie coś na Bemowie, niedawno pewien inwestor odgrażał się, że w Grodzisku Mazowieckim stanie Adventure Land. Na chwilę obecną wiadomo tylko tyle, że otwarcie przesunięto z 2014 roku, na 2015.



No i cóż - wesołe miasteczka z moich wspomnień to rozwalające się kolejki górskie, skrzypiące diabelskie koła i ewentualnie migawki z gry strategicznej Rollercoaster Tycoon. Ach, no i te obrazy z filmów czy seriali.


www.disneylandnewstoday.com
Dlatego, gdy przed naszą wycieczką do Paryża, koleżanka zaproponowała, żebyśmy poszli do Disneylandu, to pukałam się w głowę i współczułam infantylności. Czego w Wesołym Miasteczku może szukać dorosła kobieta? Czy będzie przytulać się z Goofym? I zapłaci za to 50 euro?!



Nie wiem nawet, w jaki sposób się dowiedziałam, że Disneyland to nie tylko ten zamek i kukły, a o wiele więcej. Chociażby miasteczko Star Wars i kolejki górskie. I cóż, okazało się, że bardzo mi ten ekstremalny sposób rozrywki pasuje. Gdybym mogła, jeździłabym do Parków Rozrywki co tydzień (przez co szybko pewnie by mi zbrzydły ;), ale najbliższy porządny jest w Niemczech - to niektórym znany Heide Park w Soltau.



http://www.neckermann.pl/gfx/parki/heide_map.jpg
Wraz z grupą znajomych planowaliśmy wycieczkę za naszą zachodnią granicę od półtora roku, jednak koniec końców większość się wykruszyła. Norma. Tylko siostra Zela zapamiętała i wzięła sobie do serca nasze plany, a potem wyskoczyła w czerwcu z pytaniem: To co z tym Heide Parkiem?


Krótka relacja i wskazówki dla wszystkich, którzy chcieliby również wybrać się do Soltau, aby pojeździć na Colosusie - już w następnej notce. Zapraszam :)

środa, 27 marca 2013

3, 2, 1... start?

Dzisiaj rozmawiałam z Zelem o założeniu firmy. I przez to zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę lubię robić. Wyszło tego parę rzeczy i doszło do mnie, że przecież lubię zarówno pisać, jak i podróżować.

Więc może będę pisać o podróżowaniu?

Firmy z tego żadnej nie będzie, oddzielny blog - jak najbardziej. Tak więc, stay tuned, bo już niedługo pierwsze notki w formie wspomnień, a potem różnie - plany, relacje i rozważania.